piątek, 27 czerwca 2014

"Powrót" Andreja Zwiagincewa. Piękno w prostocie.

"Mały" nie chce skoczyć. Boi się. Wieża jest zdecydowanie zbyt wysoka, upadek może być bolesny. Koledzy się śmieją, bratu wstyd, jednak on i tak rezygnuje. "Jesteś tchórzem!" - krzyczą, po czym odchodzą. "Mały" zostaje sam. W końcu na ratunek przychodzi matka. Scena otwierająca arcydzieło Andreja Zwiagincewa nie wydaje się być zbyt nowatorska, jednak w kontekście późniejszych wydarzeń jest zdecydowanie kluczowa. Skoki do wody z wieży mają charakter sprawdzianu i - co ważniejsze dla twórczości Rosjanina - chrztu, przygotowującego chłopców do obrzędu inicjacyjnego jakim będzie wyprawa z ojcem. Woda w filmie pojawiać się będzie bardzo często, także w nieco innych kontekstach.

Andrei i Ivan, zwany "Małym", to bracia. Mieszkają razem z matką i babcią. Pewnego dnia do domu, po 12 latach nieobecności, wraca ich ojciec. Zachowuje się w bradzo dziwny sposób. Jest chłodny i szorstki. Informuje chłopców, że wyruszają razem na małą wyprawę. Zbierają manatki, pakują się, wsiadają do samochodu i odjeżdżają. 

"Mały" od samego początku jest niesforny. Podczas wspólnego obiadu, przywołującego na myśl ostatnią wieczerzę (rozrywanie mięsa dłońmi, wspólny toast), nie ma ochoty na wino, nie smakuje mu. Brat pyta o dolewkę. Nieco później odmawia zjedzenia wspólnego posiłku z bratem i ojcem podczas wyprawy. Kręci nosem na cały świat, jest nieufny wobec ojca, nie zna go, nie pamięta. Nie jest gotowy. Chrzest następuje nieco później. Ojciec zatrzymuje samochód po czym każe mu wysiąść. "Mały"opuszcza wóz i siada obok drogi. Cała scena ma miejsce przed mostem. Ulewa. Potężne oberwanie chmury moczy dzieciaka do suchej nitki. Ojciec wraca, "Mały" wsiada. Jest już gotowy, ochrzczony przez ulewę. Samochód przejeżdża przez most.

Woda w "Powrocie" oddziela również sferę sakralną, czyli wyspę, od kontynentu - sfery profanum. Sama podróż ojca z synami łódką niesie silny wymiar symboliczny nie tylko pod kątem podróży do krainy umarłych ("Wyspa umarłych" Böcklina), ale jako prosta metafora rodziny - organizmu. Ojciec skupiony na celu, kierunku, utrzymaniu wioseł, z poważną miną wpatruje się w dal, podczas gdy chłopcy z podnieceniem rozglądają się we wszystkie strony, poznając dopiero jezioro.

Bardzo ważne przesłanie niesie scena, w której chłopcom zostaje skradziony portfel. Ojciec szybko odszukuje młodego złodzieja, przyprowadza przed synów i każe im spuścić mu lanie - oko za oko, ząb za ząb. Kiedy chłopcy nie chcą uderzyć złodziejaszka, ojciec wyciąga z portfela banknot, daje mu i każe odejść. Twarde starotestamentowe podejście zostaje zastąpione nowotestamentowym miłosierdziem bliźniego. Dowód na to, z kim tak na prawdę mamy do czynienia. Film, co w tym wypadku jest całkowicie normalne, posiada liczne nawiązania biblijne, zarówno do Starego jak i Nowego Testamentu, które w samej historii wyłapać nie trudno. Pojawiają się także w obrazie, żeby wspomnieć chociażby o "Opłakiwaniu martwego Chrystusa" Mantegny podczas pierwszego pojawienia się ojca na ekranie. Zwiastun nadchodzących wydarzeń. A sama gra przestrzenią jako metafora przejścia w dorosłość? Pierwsza część filmu - dom, matka, rodzina, wspólny obiad, zabawa z kolegami, wygłupy. Druga część - tereny miejskie itp. Ostatnia część - pustka, wyspa, samotność i w końcu tytułowy "Powrót".



Zastanawiam się, dlaczego to ojciec nie mógł wejść na wieże. Być może ciężar poprzedniego życia ("Pewnie jest wojskowym!"), lecz bardziej skłaniał bym się ku symbolice ofiary. Ojciec poświęca się dla swoich synów, jest dla nich przykładem, wzorem, Chrystusem, jednak on ma tylko poprowadzić ich, wkazać im drogę, pokazać jak mają żyć. Sam nie ma wstępu w miejsca, do których oni dążą. Dlaczego wieżyczka? Być może chodzi o jak największe zbliżenie do nieba ("Teraz mogę zrobić wszystko!").

Bardzo dosadna i piękna jest scena łowienia ryb (gdzie notabene woda po raz kolejny odgrywa znaczącą rolę). Kiedy w końcu łowy przynoszą skutek, następuje cięcie i prostopadły kadr na dwie złowione ryby - znowu cięcie i tym razem obserwujemy bliźniaczo podobny kadr chłopców leżących w namiocie.

Film Zwiagincewa to po prostu czyste filmowe piękno, którego każdy, każdy(!) powinien doświadczyć. Najsilniejszą stroną "Powrotu" jest jego głębia bazująca na takiej szlachetnej prostocie. Nie ma tu niczego skomplikowanego. Historia ma formę biblijnej przypowieści, wszystko jest jasne, pięknie nakręcone, okraszone idealną muzyką duetu Part - Dargachev. O "Powrocie" można pisać tomy, chociaż przy takich filmach czasami zastanawiam się czy to w ogóle ma sens. Twóczość Rosjanina to w dużym stopniu spuścizna Tarkowskiego. Widać to jeszcze dosadniej na przykładzie filmu "Wygnanie". Warto zapoznać się z obydwoma panami. Wielkie kino.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz