poniedziałek, 14 kwietnia 2014

"Antychryst" Larsa von Triera

Zbliżają się święta, a że w takim okresie lubię przypominać sobie filmy "okołotarkowskie", padło tym razem na powtórkę "Antychrysta". Kiedy obejrzałem go dawno temu po raz pierwszy, nie spodobał mi się, jednak zasiał w mojej głowie ziarno zainteresowania, które nie opuszczało mnie przez cały ten czas. Wiedziałem, że w końcu ten film we mnie "wejdzie", że nie mogę go ignorować. Może musiałem dojrzeć, stać się bardziej świadomy samego kina jako medium, obejrzeć więcej innych filmów, poznać bliżej postać samego reżysera i jego filmowe zainteresowania. Z każdym kolejnym seansem "Antychryst" stawał się dla mnie coraz ciekawszy, coraz więcej z niego rozumiałem. W tej chwili uważam, ze jest to jeden z najlepszych filmów Duńczyka, pomimo, ze ciągle nie potrafię go do końca rozgryźć. Wynika to zapewne z mojej skąpej znajomości symboliki (a Lars lubi symbolikę), bądź ze zbytniego nacisku z mojej strony na zrozumienie, zamiast odczucie. Już za czasów manifestu Dogma 95 Trier, Vinterberg i spółka zwracali się raczej ku ideom modernistycznym. Wpis nie jest więc analizą, lecz poszukiwaniem. Chciałbym spróbować zaznaczyć kilka momentów, scen, szczególnie według mnie ważnych i znaczących. Więcej będzie znaków zapytania, niż kropek. Ostrzegam, że niektóre moje teorie będą brzmiały niedorzecznie, ale chodzi o to, żeby teraz to ziarno kiełkowało w kimś innym. Jak już pewnie zwróciliście uwagę kładę szczególny nacisk na czysto filmowe sposoby przedstawiania historii. Nie inaczej będzie tutaj.

środa, 9 kwietnia 2014

"Skrawki" Harmony'ego Korine'a



W przerwie między filmami Jodorowsky'ego obejrzałem sobie Skrawki Harmony'ego Korine'a i przyszło mi do głowy kilka dosyć luźnych myśli, a że lubię wyławiać plusy z filmów powszechnie nielubianych, muszę napisać kilka zdań, które może komuś posłużą za punkt startu do przemyśleń.