środa, 9 kwietnia 2014

"Skrawki" Harmony'ego Korine'a



W przerwie między filmami Jodorowsky'ego obejrzałem sobie Skrawki Harmony'ego Korine'a i przyszło mi do głowy kilka dosyć luźnych myśli, a że lubię wyławiać plusy z filmów powszechnie nielubianych, muszę napisać kilka zdań, które może komuś posłużą za punkt startu do przemyśleń.


Recenzentka gazety New York Times, Janet Maslin, nazwała "Skrawki "najgorszym filmem roku", jednak "Skrawki" podobały się m.in. takim reżyserom jak Gus van Sant czy Werner Herzog".
Bo Gus van Sant i Werner Herzog to znakomici artyści, którzy kiedy patrzą to widzą. Pani Janet Maslin już dziękujemy.

Chłopiec w czepku  królika wyraźnie się nudzi. Spaceruje po moście otoczonym metalową siatką, pluje, kopie. Nigdzie się nie spieszy a żaden dzieciak nie podąża za nim do króliczej nory. W tym świecie nie ma krainy czarów i dziwów. Nie ma innej, magicznej rzeczywistości. Przejście na drugą stronę mostu oznaczać może przekroczenie pewnej granicy, wejście do innego świata, inicjację jak w przypadku Spring Breakers. Mnie jednak interesuje inne ważne znaczenie - zmiana. A raczej jej niemożność. Królik zamknięty w metalowych kratach na moście? I jak tu nie kochać filmów?

Skrawki nie są typową historią o grupce ludzi żyjącej na marginesie społeczeństwa. Korine wymierza ostrze krytyki nie w stronę nieczułego i zobojętniałego społeczeństwa, ale w stronę swoich bohaterów. Oni mają przekichane bo sami sobie są winni. Nie chcą zmiany. Nic nie robią w kierunku polepszenia swojego marnego życia. Dwójka bohaterów zabija koty, by je potem sprzedać i mieć klej do wąchania. W starożytnym Egipcie boginię Bastet przedstawiano jako kota:
Bastet to bogini domu, miłości, płodności, dzieci, macierzyństwa, muzyki i tańca, radości, i wszystkiego tego, co kojarzy się z radością i szczęściem.

Znacie ten obrazek: kino samochodowe, zakochana para, pocałunki, obmacywanki etc. Jedna z pierwszych scen Skrawek przedstawia parę siedzącą w porozbijanym i pogniecionym samochodzie na jakimś składowisku. Nakręcone jest to tak by do złudzenia przypominało nam to, co napisałem wyżej. Korine często pogrywa z widzem na zasadzie skojarzeń. Oglądamy poszczególne sceny i jesteśmy przekonani, że już to widzieliśmy. Mój znajomy ostatnio zarzucał mi, że niesłusznie wynoszę film do rangi dzieła genialnego kiedy tylko widzę w nim nawiązania do klasyki. To nie prawda. Są filmy w dużej mierze oparte na cytatach, z ostatniego czasu np. Stoker, jednak te cytaty nic nie znaczą, są zbędne, przez co film robi się tandetny i kiczowaty w złym tego słowa znaczeniu. Natomiast umiejętne, inteligentne nacechowanie cytatami jest zdecydowanie przejawem nie tylko wiedzy i inteligencji ale i dobrego gustu czy wręcz przebiegłości i sprytu. Gdyby odczytywać wyżej opisywaną scenę tylko i wyłącznie jeden do jeden, była by ona słaba. Rozumielibyśmy ją tylko przez kontekst estetyczny i, być może, obyczajowy. Jeśli jednak odniesiemy to do czegoś co jest nam doskonale znane i działa na nas w dokładnie określony sposób, scena momentalnie nabiera głębi, ma ogromne znaczenie dla całej historii i uświadamia nas z jakim filmem i jakim stylem opowiadania mamy do czynienia. Nawiązywanie dialogu z innym filmem poprzez cytat służy nie szpanerstwu ale skróceniu narracji (jeśli jest to uzasadnione), lub, tak jak np. u Tarantino, zabawie konwencją (autotematyzm).


Co do samej oceny filmu: jest estetycznie brudny i surowy, co nie każdemu przypadnie do gustu. Nie ogląda się go dla przyjemności, ale nie jest to przecież kino rozrywkowe. Jest to pierwszy film reżysera i to widać. Są momenty, które wydają się być przedłużane na siłę, byle by dobić do 90min. Sam zamysł filmu jest świetny, mi bardzo odpowiada. W jednej z ról zagrała Chloë Sevigny, jedna z moich ulubionych aktorek. Niektórzy porównują Skrawki do Kids, co jest według mnie trochę chybione. Filmy są podobne wizualnie, ale podobieństwa na tym się kończą. Język i idea są inne. Sam w skali filmwebowej dałem 7/10 i myślę, że to słuszna ocena. Zawsze bardziej doceniam odważną próbę i eksperymenty od bezpiecznej, ni to ciepłej ni zimnej papki.



A tak jeszcze propo tego królika:  jak ponura musiała by być interpretacja tego filmu, jeśli by przyjąć, że ten królik się nigdzie nie spieszy, bo już dotarł do tej krainy czarów?




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz