sobota, 29 marca 2014

Mistrz i Nicolas: Wstęp


Wpis ten jest wstępem do pewnego rodzaju cyklu, który będzie składał się w sumie z czterech tekstów. Postaram się omówić El Topo, Świętą górę i Świętą krew Jodorowsky'ego by na końcu odnieść  się poprzez te filmy do Only God Forgives Nicolasa W. Refn'a, który jest  hołdem dla postaci i twórczości chilijskiego reżysera. Film został niemiłosiernie opluty przez masową widownię (i co najgorsze - przez nie-masową też), więc postanowiłem stanąć w jego obronie. Nosiłem się z tym zamiarem już od dłuższego czasu, lecz dopiero teraz, kiedy mam na głowie masę innej roboty nie cierpiącej zwłoki, biorę się za to na poważnie.


Są dwie metody rzeźbienia: metoda artystów i metoda bogów. Artyści biorą bryłę materiału i wykuwają swoje dzieło kierując się ode zewnątrz do wnętrza. Bogowie natomiast rozpoczynają swoją pracę od wnętrza, od centrum, od pierwotnego źródła, a kończą na stworzeniu ciała - tego, co na zewnątrz. - Alejandro Jodorowsky

Alejandro Jodorowsky to dla mnie postać niezwykle ważna. Kiedy wiele lat temu pierwszy raz zetknąłem się z jego twórczością byłem w szoku. Własny język, sposób opowiadania oderwany od wszelkich norm, symbolika, estetyka, niespotykany dla mnie wcześniej styl kadrowania i nawiązywania kontaktu z widzem, przewartościowały mi w głowie pojęcie sztuki filmowej. Wpadłem w obsesję. Jego filmy stały się dla mnie kolejnymi rozdziałami Biblii a sama postać Mistrza - kinowym mesjaszem.  Do tej pory przynajmniej  raz w roku wracam do jego filmografii. Jest to dla mnie pewnego rodzaju sprawdzian wiedzy - na ile zdążyłem się rozwinąć od ostatniego seansu? Podobną rolę miarek pełnią dla mnie filmy Tarkowskiego i Felliniego. Swoją drogą: często nazywam filmy Jodorowsky'ego czarnym snem Felliniego. Między drogą artystyczną obydwu twórców widać olbrzymie podobieństwa (lustrzane), ale mam nadzieję napisać o tym innym razem (to już chyba obsesja, że wszędzie widzę Felliniego, ale to tylko świadczy o jego wpływie na kino).

Alejandro! Alejandro! - Lady Gaga

Mówiąc o Jodorowsky'm reżyser to tak jakby powiedzieć  o komputerze kalkulator. Kim on nie jest! Filmowiec, poeta, dramaturg, pisarz, aktor, mim, filozof, terapeuta, tarotysta etc.. Na dodatek rysuje komiksy, z czego jest w naszym nadwiślańskim raju bardziej znany niż z filmów. Hodor to prawdziwy człowiek renesansu.  Internet powie nam, że urodził się w 1929 roku jako syn żydowskich emigrantów z Ukrainy. Już jako nastolatek publikuje swoje wiersze. Interesuje go głównie film i literatura. W 1953 roku wyjeżdża do Paryża by uczyć się pantomimy. Ima się różnych zajęć mających w większości związek z teatrem awangardy (jest pod silnym wpływem teatru okrucieństwa Artaud'a). Uczy się u samego Marcela Marcea - uznawanego za najwybitniejszego mima w historii. Później podejmują współpracę.

Jego pierwszym filmem jest La Cravate, będący adaptacją opowiadania Tomasza Manna. Jest rok 1957 i na kolejny film Jodorowsky'ego musimy czekać prawie dekadę. W 1966 powstaje Fando i Lis, po którym to podobno został wyrzucony z kraju (o tym filmie przy okazji Felliniego). Przełom następuje jednak dopiero dwa lata później. W 1968 powstaje El Topo.

Doradzaliby podjęcie ryzyka i wkraczanie w nieznane, pozbawione miar i drogowskazów, tam, gdzie "ja" nie istnieje, a świadomość wznosi się nad światem, nie próbując go nawet zmienić, tylko postrzegając to, czego nie są w stanie wyrazić słowa. Nie ma tam żadnych definicji; nie ma tam niczego. Jesteś tym, kim jesteś, bez pytania o to, kim jesteś, bez porównywania się do czegokolwiek, bez osądzania siebie, bez pragnienia jakichkolwiek zaszczytów. - Alejandro Jodorowsky

Śmietanka artystyczna szaleje. Jeśli ktoś nie oglądał - mówi, ze oglądał. Jeśli ktoś nie lubi - mówi, że lubi. Bohema pada na kolana a John Lennon wyraża chęć sponsorowania i zagrania głównej roli w kolejnym filmie . El Topo oczywiście buszuje po kinach na seansach o północny (stąd termin midnight movies dla filmów kultowych, wyświetlanych w kinach po nocach, nie mających powodzenia wśród szerokiej widowni, jednak mających obesyjnych fanów zaliczających nawet po kilkanaście seansów ; Głowa do wycierania i Różowe Flamingi również należą do tego grona). O filmie powstają legendy. "Zgwałcił aktorkę!", "Zabijał zwierzęta!", "Hipnotyzował aktorów!" W rolę Kreta wciela się sam reżyser. Powstała kilka lat później Świeta góra i kolejna Święta krew utwierdziły wszystkich w przekonaniu, że Alejandro Jodorowsky to jeden z najważniejszych twórców kinowej awangardy w historii (jestem leniem, wiem). Podejmował również próby adaptacji Diuny Herberta. Co z tego wyszło? Polecam dokument Diuna Jodorowsky'ego. Przy okazji dowiecie się, jak późniejsze filmowe monstra zerżnięto z materiałów Mistrza. Powiem tylko, ze muzykę do każdej planety miał robić inny zespół (m.in. Pink Floyd), a jedną z głównych ról miał zagrać Salvador Dali.

Ten chłopak, Nicolas, przywrócił mi wiarę w kino - Alejandro Jodorowsky

 Kiedy dowiedziałem się, że NWR planuje zadedykować swój najnowszy film Wielkiemu Magowi Kina (ciekawe, że na planie zawsze chodzi obwiązany ręcznikiem wokół pasa - taka spódniczka), nie mogłem wysiedzieć w spokoju. Znałem już cały dorobek Duńczyka więc pokładałem w projekcie wielkie nadzieje. Refn ma podobny sposób opowiadania. Dla niego liczy się obraz. Symboliki może u niego mniej, nie jest tak nachalna jak u Jodorowsky'ego, jednak to ciągle, mówiąc brzydko - ta sama szuflada.  

Nicolas Winding Refn rozgłos zyskał po słynnym filmie Drive (2011) z Ryanem Gosling'em w roli głównej. Ze wstydem przyznaję, że ja również poznałem go dopiero wtedy. Od razu jednak rzuciłem się do nadrabiania strat. Okazało się, że Refn ma na swoim koncie same perełki. Znakomita trylogia gangsterska Pusher, niespokojna zabawa konwencją w Fear X ( nazywanym duńską wersją Zagubionej autostrady), Bronson, z brawurową rolą Toma Hardy'ego, Valhalla Rising (czule porównywany przez reżysera z twórczością Einsturzende Neubauten). Od tamtej pory NWR stał się moim ulubieńcem wśród grona młodych, obiecujących twórców (zaraz obok Gaspara Noe).
Biografie Refna zostawmy w spokoju. To nie Jodorowsky. Z ciekawostek powiem, że kolekcjonuje zabawkowe roboty, na których punkcie ma niemałą obsesję. Podobno bawi się nimi w wolnym czasie. By dowiedzieć się więcej polecam dokument NWR z 2012 roku, w reżyserii Laurenta Dorouche. Nie jest jakiś nadzwyczajny, dlatego polecam tylko zainteresowanym sylwetką reżysera.

To by było na tyle wstępu. Żegnają się z Wami:




PS. Zainteresowanym Jodorowsky'm polecam książkę Mistrz i czarownice, wydaną oczywiście przez Okulturę, oraz film Konstelacja Jodorowsky Louisa Manchet'a. Film bardziej skupia się na ezoterycznych zainteresowaniach reżysera.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz