czwartek, 27 lutego 2014

"True Detective" a język filmowy.



Jedna z najlepszych i najważniejszych już scen w historii telewizji. I to nie tylko ze względu na wykonanie (6 min na jednym ujęciu) ale na to co się w niej dzieje. To jest analiza postaci Cohle'a. Czasami w filmach fabularnych, przeważnie na samym początku, jest krótka scena służąca albo analizie głównej postaci, albo niejako streszczająca ideę filmu. Przykłady można by mnożyć. W telewizji ten zabieg również jest (coraz częściej) stosowany - ale nie w taki sposób jak w "True Detective"! Koniec czwartego odcinka, jedyna scena akcji (jak na razie), która mówi nam wszystko nie tylko o serialu, ale także o bohaterze. To się nazywa rasowa reżyseria!


A kilka minut wcześniej Cohle (nasz westernowy "człowiek znikąd") wkracza na teren gangu motocyklowego (cinema exploitation - to nie mógł być żaden inny gang, wierzcie mi)  przy dźwiękach utworu the Melvins - A History of Bad Men. Człowiek odpowiedzialny za dobór muzyki zna się na tym co robi. Tym bardziej, że dwa odcinki wcześniej kończy robotę kawałkiem 13th Floor Elevators- Kingdon of Heaven, który również nie pojawia się w tym miejscu przypadkiem. Wszystkie puzzle na swoim miejscu. Brawo!

Tak się opowiada historie w sztuce audiowizualnej. Nic Pizzolatto w "True Detective" realizuje moją prywatną wizję i ideę kina. Zagrało tutaj wszystko - obraz, dźwięk, muzyka, aktorzy, strona techniczna (zastanawiam się, czy to nie nawiązanie do "Sznura" Hitchcocka, ale wtedy mielibyśmy już zagadkę rozwiązaną. Czyżby...?) i udało się osiągnąć zamierzony efekt bez niepotrzebnego nacisku na narrację literacką (nie mylić z dialogami i narracją filmową), która niszczy wszystko czym jest kino. Literatura niech pozostanie w literaturze - film mówi swoim własnym językiem (syntezą, lecz wytworzyła ona coś autonomicznego i niepodrabialnego). "True Detective" jest dowodem na to, że telewizja też może.

A dlaczego piszę to wszystko? Żeby zwrócić uwagę na to, czym może być kino/telewizja jeśli kładzie się akcent na odpowiednie elementy języka. Wśród fanów "True Detective" istnieje błędna opinia, że bardzo niewiele wiemy o Rustinie Cohle'u. To nie prawda, wiemy bardzo dużo. Wystarczy to wszystko wyczytać z obrazu, dźwięków i metatekstów, obecnych dzisiaj w niemal każdym obrazie kinowym jak i telewizyjnym. Takie czasy. Słowa bardzo często są zbędne.

Czuję się dopieszczony.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz