Damon Lindelof decydując się na produkcję
"Pozostawionych" miał zapewne na uwadze domknięcie pewnej klamry.
Jego najsłynniejszym jak dotąd projektem byli "Zagubieni", a to
zdaje się mówić samo przez się. Nie byłem fanem "Lostów" i do tej
pory nie rozumiem fenomenu tego serialu, więc wyłowienie smaczków i możliwych
powiązań obu projektów Lindelofa pozostawiam innym. Ja skupie się na
"Pozostawionych". Wiem, że historia opiera się na książce Perrotty,
ale oceniam serial a nie książkę.
Czekałem na "Pozostawionych" jak chyba każdy. Świetny pomysł
wyjściowy z ciekawym uniwersum dającym możliwość do niebotycznych komplikacji i
zagrywek a do tego Justin Theroux i Liv Tyler. Zapowiadało się rewelacyjnie i
pierwszy odcinek rzeczywiście dawał nadzieje. Niestety, im dalej w las tym
gorzej. Przede wszystkim ciężko przełknąć tandetną, sztuczną wzniosłość i tani
patetyzm, który kaleczy niemal każdy odcinek (momentami dosłownie się
krzywiłem). "Nothing else matters" w wersji "smyczkowej" jako
muzyka tła dla postaci kroczących w slow-motion? Dajcie spokój...
Kolejna rzecz, na
którą nie mogłem patrzeć, to cały wątek córki głównego bohatera, która prócz
ładnej buźki nie ma do pokazania nic. Dodatkowo towarzyszy jej wnerwiająca
koleżanka i dwójka przygłupawych kolegów, zachowujących się gorzej niż
dzieciaki w podstawówce. Dialogi między nimi nie odbiegają poziomem od tych w
polskich serialach a sam wątek jest do bólu przewidywalny, tani, absurdalny i
do niczego nie potrzebny.
Najciekawsi bohaterowie, jak np. mój faworyt pastor (jeden z trzech najlepszych
odcinków, to zdecydowanie ten poświęcony jego osobie), są odsunięci na bok i
nie spełniają w sumie żadnej znaczącej roli, a aż się o to prosiło. "Metafory"
w serialu są.. znowu muszę użyć słowa "tanie". Nie chodzi o to, że są
proste i oczywiste, ale oklepane. Ani razu nie pomyślałem "fajny
pomysł". Zero gry obrazem, więc wnioskuję, że jest to zwykłe, bezmyślne
przeniesienie treści książki na ekran. Na minus skazuję również czołówkę, którą
przewijałem za każdym razem, muzykę (już wspomniałem o tym sztucznej
wzniosłości), oraz kilka zabiegów posuwających akcję do przodu jak np. ta
dziwna choroba (amnezja?) głównego bohatera. Zero logiki, zero konsekwencji,
traktowanie widza jak idioty.Podsumowując: gdyby "Pozostawieni" powstali w latach 90's byli by
zapewne czymś przełomowym. W tej chwili serial spóźnia się o kilkanaście lat
samym sposobem narracji. Widzowie, którzy widzieli "Breaking Bad",
"Mad Men" czy "True Detective" nie dadzą się po prostu na
to wszystko nabrać. Twórcy nie mają żadnego pomysłu na opowiedzenie historii,
której potencjał zdecydowanie ich przerósł. Nudziłem się, czekałem aż odcinek
się skończy. Wyróżniam epizod 1, 4 ( o ile dobrze pamiętam, ten z pastorem) i
ostatni, który choć trochę sensownie pozamykał kilka wątków i nadał znaczenia
niektórym scenom. Odradzam. W tej chwili
telewizja oferuje znacznie ciekawsze i lepsze rzeczy.
4/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz