wtorek, 9 września 2014

Poezja z wyprzedaży - mini-recenzja "Pozostawionych".

Damon Lindelof decydując się na produkcję "Pozostawionych" miał zapewne na uwadze domknięcie pewnej klamry. Jego najsłynniejszym jak dotąd projektem byli "Zagubieni", a to zdaje się mówić samo przez się. Nie byłem fanem "Lostów" i do tej pory nie rozumiem fenomenu tego serialu, więc wyłowienie smaczków i możliwych powiązań obu projektów Lindelofa pozostawiam innym. Ja skupie się na "Pozostawionych". Wiem, że historia opiera się na książce Perrotty, ale oceniam serial a nie książkę.

Czekałem na "Pozostawionych" jak chyba każdy. Świetny pomysł wyjściowy z ciekawym uniwersum dającym możliwość do niebotycznych komplikacji i zagrywek a do tego Justin Theroux i Liv Tyler. Zapowiadało się rewelacyjnie i pierwszy odcinek rzeczywiście dawał nadzieje. Niestety, im dalej w las tym gorzej. Przede wszystkim ciężko przełknąć tandetną, sztuczną wzniosłość i tani patetyzm, który kaleczy niemal każdy odcinek (momentami dosłownie się krzywiłem). "Nothing else matters" w wersji "smyczkowej" jako muzyka tła dla postaci kroczących w slow-motion? Dajcie spokój...

Kolejna rzecz, na którą nie mogłem patrzeć, to cały wątek córki głównego bohatera, która prócz ładnej buźki nie ma do pokazania nic. Dodatkowo towarzyszy jej wnerwiająca koleżanka i dwójka przygłupawych kolegów, zachowujących się gorzej niż dzieciaki w podstawówce. Dialogi między nimi nie odbiegają poziomem od tych w polskich serialach a sam wątek jest do bólu przewidywalny, tani, absurdalny i do niczego nie potrzebny. Najciekawsi bohaterowie, jak np. mój faworyt pastor (jeden z trzech najlepszych odcinków, to zdecydowanie ten poświęcony jego osobie), są odsunięci na bok i nie spełniają w sumie żadnej znaczącej roli, a aż się o to prosiło. "Metafory" w serialu są.. znowu muszę użyć słowa "tanie". Nie chodzi o to, że są proste i oczywiste, ale oklepane. Ani razu nie pomyślałem "fajny pomysł". Zero gry obrazem, więc wnioskuję, że jest to zwykłe, bezmyślne przeniesienie treści książki na ekran. Na minus skazuję również czołówkę, którą przewijałem za każdym razem, muzykę (już wspomniałem o tym sztucznej wzniosłości), oraz kilka zabiegów posuwających akcję do przodu jak np. ta dziwna choroba (amnezja?) głównego bohatera. Zero logiki, zero konsekwencji, traktowanie widza jak idioty.Podsumowując: gdyby "Pozostawieni" powstali w latach 90's byli by zapewne czymś przełomowym. W tej chwili serial spóźnia się o kilkanaście lat samym sposobem narracji. Widzowie, którzy widzieli "Breaking Bad", "Mad Men" czy "True Detective" nie dadzą się po prostu na to wszystko nabrać. Twórcy nie mają żadnego pomysłu na opowiedzenie historii, której potencjał zdecydowanie ich przerósł. Nudziłem się, czekałem aż odcinek się skończy. Wyróżniam epizod 1, 4 ( o ile dobrze pamiętam, ten z pastorem) i ostatni, który choć trochę sensownie pozamykał kilka wątków i nadał znaczenia niektórym scenom.  Odradzam. W tej chwili telewizja oferuje znacznie ciekawsze i lepsze rzeczy.


4/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz