środa, 28 stycznia 2015

"Nóż w wodzie" (1961) Romana Polańskiego



  "Nóż w wodzie" (1961), fabularny debiut Romana Polańskiego, wydaje się rzucać cień na całą późniejszą twórczość reżysera. Motyw miłosnych trójkątów, alegoryczny symbol oczyszczającej, niespokojnej wody (słynny ocean nieświadomości) oraz narzędzie zbrodni (nóż odczytywany jako symbol falliczny) to niezmienny od lat zestaw filmowego repertuaru Polaka. Późniejsze produkcje, takie jak "Dziecko Rosemary" czy "Chinatown", były jedynie rozwinięciem wizji i sposobu opowiadania towarzyszącym reżyserowi od początku kariery. 

Historię zna każdy. Majętny dziennikarz sportowy Andrzej (Leon
Niemczyk) razem ze swoją żoną Krystyną (Jolanda Umecka) udaje się na jednodniowy, wypoczynkowy rejs po mazurskim jeziorze. Po drodze para zabiera ze sobą tajemniczego autostopowicza, zwanego po prostu Chłopakiem (Zygmunt Malanowicz). Problemy rozpoczynają się, kiedy Chłopak zostaje zaproszony na jacht.
Sam tytuł można interpretować na wiele sposobów, np. jako alegoria aktu seksualnego lub pojedynku płci. Nóż, jako substytut władzy, o którą walczą obaj mężczyźni, jest reprezentowany nie tyle przez sam przedmiot, co przez kobietę. "Nóż jest w wodzie", podpowiada reżyser. Widz może zadać pytanie: kto ma tak na prawdę władzę? Czy zniewolony obsesją posiadania i materialnym postrzeganiem świata Andrzej, czy wędrujący wolnymi drogami, nie posiadający nic, lekkoduszny Chłopak? A może tak na prawdę ster trzyma przez cały czas Kobieta? O ile w niemej kłótni pierwszych scen filmu Krystyna symbolicznie oddaje kierownicę Andrzejowi, o tyle jacht, napędzany wiatrem i nurtem rzeki płynie własnym, nieunormowanym torem. Warto zauważyć, że pierwszą przyczyną konfliktu pomiędzy Andrzejem a Chłopakiem jest samochód -  środek transportu lecz również zwykły przedmiot. Zarówno scenariusz, pisany wspólnie z Kubą Goldbergiem i Jerzym Skolimowskim, jak i zdjęcia Jerzego Lipmana, to pole konfliktu trzech żywiołów. Polański buduję narrację literacką dramaturgią, zręcznie przeplatając dialogi i emocje trojga bohaterów, oraz  obrazem, fotografując Jolantę Umecką na tle wody, czy Zygmunta Malanowicza niczym rozpiętego na krzyżu Chrystusa. Całości języka dopełniają jazzowe, nowatorskie kompozycję Krzysztofa Komedy, będące symbolicznym powiewem wolności nie tylko w rozpięte żagle jachtu Andrzeja, lecz także całego ówczesnego środowiska artystycznego. 

Nie sposób opisać pomysłowości Polańskiego i Lipmanna w komponowaniu kadrów. Kiedy Chłopak, kilka scen po zabiciu gołą ręką muchy, wchodzi na maszt, zostaje ujęty perspektywą żabią w taki sposób, iż układ salingu i opadających linek przypomina pajęczą sieć. Chwilę później, kiedy Chłopak ciągnie osiadły na mieliźnie jacht, idylliczna mazurska sceneria zmienia się niemal w dziką, amazońską puszczę.  Scenę tą potraktować możemy dosłownie: bohater przyciąga kobietę do siebie. Nacechowanie filmowego obrazu grą językową jest jednym z ulubionych sposobów narracji wielu wybitnych twórców, w tym Polańskiego.


 W "Nożu w wodzie" jest również sporo aluzji do tradycji Chrześcijańskiej. Oprócz nazwy jachtu: "Christine" (będącej również sygnałem tyleż uczuciowej co osobowej przynależności Krystyny do męża), uwagę zwraca także dwukrotnie wypowiedziane przez Chłopca zdanie: „Jest niedziela". W kształt krzyża układają się saling i kolumna masztu, na który wchodzi Chłopak. Chwilę później, trzymając się reflinek i przywodząc na myśl Jezusa, „stąpa po wodzie". Co prawda możemy się zastanawiać na ile symbolika religijna wpływa poważnie na kształt i odbiór filmu, a na ile są to wizualne fanaberie twórców, które, szczerze mówiąc, dzisiaj wydają się już nieco przestarzałe.

Budując swój film na gruncie symboli i alegorii zarówno w dramaturgii jak i w obrazie, Polański już swoim debiutem udowodnił, że jest niezwykle świadomym reżyserem. "Nóż w wodzie" to obraz, który może posłużyć za głęboką, szeroką krytyczną analizę zarówno pod kątem pojedynku żywiołów i usposobień w obrębie statutów społecznych, skrywanym, niszczycielskim pożądaniu, a nawet - zwracając uwagę na różnice wieku bohaterów - mitu o Edypie. Nowatorska forma i odważna treść okazały się na tyle niebezpieczne dla ówczesnego systemu, że Gomułka podsumował seans ciśnięciem popielniczką w ekran. Pomimo 54 lat od premiery film Polańskiego pozostaje świeży i aktualny formą i tematem.

               

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz