sobota, 6 czerwca 2015

Tajemnica "Pikniku pod Wiszącą Skałą"

Do filmu Petera Weira pałam miłością absolutną. Wracam do niego przynajmniej raz do roku i za każdym razem emocje jak i cała tajemnica powracają ze zdwojoną siłą. Już dawno chciałem coś napisać o Pikniku... ale z jednej strony się bałem, że może czar pryśnie, z drugiej strony najzwyczajniej w świecie nie potrafiłem. Cóż, dzisiaj też nie potrafię, ale w internetach na temat tego arcydzieła jest tyle co kot napłakał, więc wkraczam do boju i podzielę się z wami moimi spostrzeżeniami. Oczywiście jak to na tym blogu skupiam się przede wszystkim na tym co widać w obrazie.

Akcja Pikniku pod Wiszącą Skałą (1975) dzieje się w Australii w 1900 roku. Z okazji dnia Świętego Walentego grupa uczennic  prywatnej szkoły (pensji) dla zamożnie urodzonych dziewcząt, wyjeżdża na piknik pod Wiszącą Skałę - lokalną atrakcję turystyczną. W trakcie pikniku czwórka z nich oddala się i znika bez śladu. Rozpoczynają się poszukiwania.

Centralną - choć przez większość filmu nieobecną - postacią jest Miranda, która przedstawiona zostaje niemal jako osoba nie z tego świata. Nie poznajemy jej nazwiska, nauczycielka przyrównuje ją do anioła, a sama dziewczyna - jak twierdzi jej przyjaciółka - "wie więcej niż wszyscy i zna różne tajemnice" (już na początku filmu mówi swojej koleżance, że już długo tu nie pobędzie, co brzmi bardzo dwuznacznie). To ona prowadzi koleżanki na Skałę i zdaje się wszystkim dokładnie kierować. Jako jedyna jest niezwykle świadoma samej siebie i nadchodzących zdarzeń. Jest piękna, subtelna i beztrosko dziewczęca. Ze szczególnym uwielbieniem obchodzi się z nią kamera. Miranda zostaje fotografowana w wyjątkowy sposób. Już w pierwszych scenach widzimy ją budzącą się w śnieżnobiałej pościeli, a kilka sekund wcześniej jej rozmarzony głos ogłasza nam - "To, co widzimy i kim się zdajemy, jest snem jedynie, snem śnionym we śnie". Miranda w całym filmie ma również pewien wyjątkowy plastyczny leitmotiv, który widać poniżej:


Czy dziewczyna w rzeczywistości jest Aniołem? Zostaje przyrównana do niego kilka razy. Raz przez nauczycielkę, drugi raz przez Sarę - najmłodszą uczennicę pensji i jej najbliższą przyjaciółkę - trzeci raz przez obraz Anioła Stróża wiszący w jej pokoju. 
Anioł, przewodnik, symbol wolności, siła sprawcza - co kto uważa. Miranda zostaje przyrównana również do łabędzia: raz przez przenikanie, drugi raz przez figurkę łabędzia również znajdującą się w jej pokoju.




Znacząca jest scena samego wjazdu na teren - za przeproszeniem - "piknikowy". Z wozu wysiada bowiem nie kto inny a Miranda i to ona otwiera bramę oddzielającą Skałę - czy może nawet cały ten "dziki" teren ("uważajcie na węże i kąsające mrówki") - od miasteczka. W tym samym momencie z drzew zrywają się ptaki i powraca przepiękny, muzyczny motyw przewodni Gheorghe'a Zamfira, wykorzystujący flet i organy - maksymalnie symboliczne, "religijne" instrumenty.

W trakcie wspinaczki dziewczyny zaczynają zdejmować pończochy i buty, co przywodzi na myśl zrzucenie obyczajowego gorsetu i w końcu cielesny kontakt ze Skałą - Matką - Absolutem (gdzieś kiedyś czytałem jakoby Skała miała być symbolem łona a cały film opowieścią o ponownym narodzeniu). Weir za pomocą montażu i przenikania mówi nam wprost, że to one są (stają się) Skałą.

W pewnym momencie jedna z dziewczyn spogląda w dół na pozostałe przy pikniku koleżanki i porównuje je do mrówek. Chwilę później, razem z pozostałą trójką kładzie się nagle do snu. Kamera wykonuje porównawczą jazdę od śpiących bohaterek do nieruchomych skał, a następnie wymownie skupia się na mrówkach chodzących po ich stopach.

A no i bym zapomniał - tak jak w Odyseji Kosmicznej tak i tutaj mamy dwa rodzaje "krajobrazu" determinującego przedstawiony w filmie świat. Z jednej strony geometryczna, wysmukana pensja, z drugiej strony dzika, pozbawiona harmonii przyroda z górującą nad wszystkim Wiszącą Skałą. Konflikt umysł-serce, rozum-uczucie, matematyka-poezja. W jednej ze scen Sara - jedyna pozostała w szkole - jest zmuszana przez swoją nauczycielkę do wykucia na pamięć jakiegoś wiersza. Nie ma na to najmniejszej ochoty - co więcej, twierdzi, że wiersz jest beznadziejny i że ona zna lepszy a na dodatek sama go napisała. Nauczycielka nie pozwala jednak dziewczynie na zaprezentowanie własnej twórczości i zagania ją ponownie do wykucia na pamięć tego wcześniejszego. W tej chwili następuje cięcie i ekran wypełnia Miranda leżąca na trawie i przyglądająca się jakiemuś kwiatkowi przez szkło powiększające. Co robi Sara? Uczy się poezji. Co robi Miranda? Doświadcza poezji.


Ależ ten język kina jest uniwersalny, co nie?

Warto też zauważyć że cały film oparty jest na kontrastach stykających się ze sobą na każdej jego płaszczyźnie. Mamy rygorystyczną, zamkniętą szkołę i wolną, dziką przyrodę. Mamy pewną siebie Mirandę i niepewną Sarę - jej najlepszą przyjaciółkę. Mamy chłopca z wyższych sfer i jego kolegę stajennego, pobłażliwą i sympatyczną nauczycielkę francuskiego i zgryźliwą, nieprzyjemną nauczycielkę matematyki.

Ciekawy jest w Pikniku... wątek miłości. No bo jakie mamy warianty: przyjacielska miłość Sary do Mirandy, utracona miłość dyrektorki pensji (jest wdową), zakazana miłość pracowników szkoły (martwią się, żeby nikt ich nie nakrył), platoniczna miłość chłopaka do Mirandy, wreszcie miłość Alberta do swojej siostry Sary. Ta ostatnia jest szczególnie interesująca, bo oni jako dzieci zostali rozdzieleni i nie mają pojęcia, że znajdują się tak blisko siebie.

No i już raczej nic ciekawego nie mam do dodania. To takie moje spostrzeżenia po ostatnim seansie. Oczywiście należy się zastanowić dlaczego akurat to nauczycielka matematyki została "wezwana" przez Skałę (matematyka - królowa nauk - doskonałość - próba zrozumienia - etc.), dlaczego to te a nie inne dziewczyny zostały przez Skałę odrzucone (i co się potem z nimi stało - bo warto zauważyć że jedna z nich tuż przed wyjazdem do domu ubrana jest w krwisto czerwoną suknie co nie jest przecież przypadkowe), co oznacza ikoniczne i symboliczne zamknięcie postaci mirandy w okrąg/elipsę (doskonałość? duchowość? nieskończoność? wieczność?), no i w ogóle należy się zastanowić czy warto ubierać to wszystko w słowa, bo ja coraz częściej mam ku temu poważne wątpliwości.






10 komentarzy:

  1. Fantastyczny blog filmowy! Właśnie takich szukam, uwielbiam kino, to sztuka nad sztukami. A jak się ucieszyłam widząc cytat z 'Buszującego w zbożu' w rubryce 'o mnie'. Moja ukochana książka :).
    Co do 'Pikniku pod Wiszącą Skałą' to nie widziałam, ale może się skuszę na obejrzenie, bo uwielbiam Australię, a poza tym zdjęcia wyglądają fantastycznie. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki!
      "Piknik..." zobacz koniecznie. Australia również filmowo ma sporo do zaoferowania, szczególnie w ostatnich latach. Również pozdrawiam!

      Usuń
  2. Jeden mały szczegół: po nogach śpiącej dziewczyny biegał żuczek o ile pamiętam. Tak było w książce, natomiast na filmie są to muchy. To oczywiście nie zmienia sensu twojego bardzo ciekawego opisu. Myślałem podobnie o Skale, która ludziom wydaje wieczna, a tak naprawdę starzeje się i rozpada z każdą sekundą. Z punktu widzenia owadów, które żyją kilkadziesiąt dni, człowiek też jawi się jako skała. Założę się że Lindsay interesowała się naukami przyrodniczymi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście, masz rację. Przyjrzałem się właśnie dokładnie i są to muchy. Czasami chyba widzę to co chcę zobaczyć. Co do książki, nie miałem okazji jeszcze przeczytać, ale jestem bardzo ciekawy jak i czy w ogóle zmieni mój odbiór filmu.

      Usuń
  3. Uwaga spoiler!

    Mnie natomiast zastanawia skąd te obrażenia u Irminy? (tej co została odnaleziona)
    Jeżeli w jakikolwiek sposób miałoby to oznaczać przeistoczenie się dziewczyn w skały, to skąd obrażenia takie a nie inne?
    Przyznam szczerze, że od pierwszego kadru, słysząc tą ponurą muzykę (dźwięk) myślałem, że będzie to jakiś motyw porwania przez UFO lub coś w tym stylu, szczególnie, że później wszyscy zasypiali w tym samym miejscu. Jedynie Albert nie usnął, bo był wypoczęty i wiedział, dokąd iść. Jednak jego też jakaś siła próbowała powstrzymać. Po przebudzeniu także wszyscy byli jak zahipnotyzowani, dziwne że młody chłopak później nic nie mówił odnośnie tego, co zobaczył i co go tak zraniło w głowę i ręce. Również zegarki wszystkim stanęły o tej samej godzinie.

    Pomijając powyższe - film bardzo dobry, trzymający w napięciu do ostatniej chwili. Jednakże, brakowało mi w nim jakiegoś konkretnego zakończenia - przez cały film siedziałem w napięciu i zastanawiałem się, jak to się skończy, a się skończyło... tak po prostu. Chociaż może to i lepiej, niż jakieś sztampowe zakończenie. Motyw z Sarą na końcu był do przewidzenia już po tym jak wstała z łóżka, a jak Albert opowiadał o śnie, to już miałem pewność.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chodzi o to, że dziewczyny przeistoczyły się w skały, bo nie chodzi o dosłowność tylko o metaforę :)
      "Piknik..." nie jest rasowym kryminałem i nie należy w taki sposób do niego podchodzić. Tajemnica ma pozostać tajemnicą. Zatrzymanie wskazówek zegara na 12 (wszystkie wskazówki w górę) czy sen (Jakub w Księdze Rodzaju podczas snu zobaczył anioły schodzące i wchodzące po drabinie do nieba) tylko to nawarstwiają - i słusznie.

      Zakończenie tłumaczy wszystko co ma tłumaczyć, bo zniknięcie dziewczyn wyzwala konkretne emocje i czyny u pozostałych postaci, zrzuca z nich kajdany (np. dyrektorka zaczyna się upijać a Sara popełnia samobójstwo) a o to moim zdaniem chodziło.

      Dlaczego Irmina nie została przyjęta przez Skałę? Przez całą drogę narzekała, była drażniąca, niewdzięczna, marudna, maksymalnie niedojrzała w porównaniu do pozostałych dziewczyn. Być może nie była gotowa, opierała się, nie chciała otworzyć się przed nieznanym. Tak sobie to tłumaczę.

      Ten film, pomimo swojej "niezwykłości", bardzo mocno trzyma się ziemi i życia (po prostu jest jego metaforą) i tak jak w życiu nie da się wyjaśnić pewnych zdarzeń tak w filmie są one nie do wyjaśnienia, bo nie chodzi o ich przyczynę ale o skutek. Nie przypadkowo dziewczyny giną praktycznie na początku filmu - bo nie mamy przyglądać się im tylko całej reszcie, co zrobią z tym fantem.


      Usuń
    2. Dzięki za wyjaśnienie przypadku Irminy - nie pomyślałem o tym w ten sposób - słuszna uwaga ;)

      W sumie masz rację również z zakończeniem - gdybyśmy wiedzieli, co się stało z dziewczynami, to byśmy nie wiedzieli, co czują pozostałe osoby w filmie.

      A że film metaforyczny to wiem, już jako taki mi go polecono, więc mogłem się domyślać, czego się nie spodziewać :P Aczkolwiek od pierwszego kadru miałem wrażenie, że to będzie jakiś thriller. Ta muzyka taka mroczna.

      Usuń
  4. A tak z innej beczki - właśnie zauważyłem, że na tym blogu jest źle ustawiony czas. Mój poprzedni komentarz został wstawiony o 5:50, natomiast wyświetla się 20:50 dnia poprzedniego, czyli różnica w czasie wynosi -9h - zatem najpewniej w ustawieniach bloga jest przestawiona strefa czasowa - proponuję to poprawić ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chcę już babrać w tych ustawieniach bo na blogspocie wszystko mi się zawsze psuje a nie mam do tego nerwów ;) Mniejsza o cyferki.

      Usuń
  5. Jestem świeżo po seansie, ale to jest zdecydowanie film na więcej niż jedno obejrzenie. Bardzo ciekawe uwagi, będę o nich pamiętać, gdy po raz drugi wrócę do "Pikniku..." :)

    OdpowiedzUsuń